Gram w zielone z poniedziałkiem. Śpiewam, tańczę i smakuję… szparagi…
Wraz z nadejściem wiosny zazieleniła się moja ukochana lipa za oknem, a na parapecie fikuśnie zakręca się łodyga fasoli do szkolnego projektu córki. Zazieleniło się też w mojej lodówce. Botwinka, kapusta, rzodkiewka, kalarepka, dorodne pęczki świeżych ziół i wspaniałe, dumne szparagi – też zielone. To właśnie dzięki nim nawet tosty powitały mnie dziś słonecznym „dzień dobry”, a teraz, gdy razem z córkami nie pozostawiłyśmy po nich nawet okruszków, możemy zabrać się do pracy. Każda z nas zaczęła już swoje codzienne obowiązki – no, może oprócz mnie, bo wciąż sączę ostatnie łyki kawy, przyłapując się na tym, że robię je coraz mniejsze, by wydłużyć czas błogiego lenistwa. Za to dziewczynki dzielnie zajęły się już swoimi sprawami – starsza pobiegła do szkoły, a młodsza… ucięła sobie drzemkę.
Mój statystyczny dzień nie należy do leniwych. Dlatego też nie lubię komplikować sobie życia podczas przygotowania śniadania. Lubię też prostotę świeżych składników, które napawają mnie chęcią do działania samym swoim wyglądem. Aż żal niszczyć i poprawiać to piękno, które stworzyła natura specjalnie dla mnie i mojej rodziny. Gorąco zachęcam do prostych dań, takie jak to na zdjęciu. Kwintesencja smaku w tak czystej formie zawarta w każdym kęsie. Nieskomplikowane, minimalistyczne, a zarazem niecodzienne i wyjątkowe. Świetne na rodzinny posiłek, ale sprawdzi się również jako romantyczne śniadanie podane do łóżka ukochanej osobie.
Rozsmakujmy się w wiośnie…
Przygotowanie szparagów: Zielonych szparagów nie obieramy, ale należy odciąć końcówkę, która może być nieco zdrewniała. Ja najbardziej lubię gotować je na parze. Niedługo, kilka minut, około 5 wystarczy. Dłuższe gotowanie zabije je na śmierć i sprawi, że będą niesmaczne i łykowate, a Wam odbierze całą radość z jedzenia.
Życzę smacznego poniedziałku i biegnę po ciepłe skarpetki, bo dziś przeraźliwie zimno…